niedziela, 29 czerwca 2014

mój ziołowy zakątek

Dzisiaj w cyklu "DOCEŃ SIŁĘ ZIOŁA" coś zupełnie innego. Chciałabym na swoim przykładzie pokazać, że wcale nie jest trudno wyhodować coś własnego... Coś, co będzie miało pewne pochodzenie i będzie bezpieczne, a mowa tutaj oczywiście o ziołach i warzywach. To może od początku...

Zdawałam na maturze biologię i w liceum byłam w stanie uczyć się o różnych tematach i działach z nią związanych. Genetyka, ekologia, ewolucjonizm, anatomia, wszystko – byleby nie dotyczyło roślin. Nie to, że nie lubię, fajnie niech sobie będą, rosną, kwitną byle tylko nie potrzebowały mojej pomocy. Moja mama odkąd przeprowadziliśmy się na wieś uwielbia grzebać w ziemi. Co i raz kupuje nowe roślinki, sadzi je, podlewa, przesadza, rozsadza i dużo innych „fascynujących operacji” przy nich wykonuje. Nie rozumiałam o co w ogóle chodzi, a gdy nie pokazała mi placem, że oto właśnie tę roślinkę dzisiaj posadziła mogłabym się zorientować za trzy tygodnie albo i przyjąć, że ona już tu dawno była (choćby nie wiem jak była wieka). Tak właśnie wygląda moje zainteresowanie roślinnością.


Jakiś czas temu jednak wymyśliłam, że hodowanie ziół to wcale nie głupia opcja. Tata przywiózł potrzebne skrzynki, a one czekały na moja mobilizację do momentu aż posłuchałam Marty Wajdy (grysik.com) na temat ogródków, sadzenia własnych pomidorów, ogórków, cukinii, poziomek i takich tam różnorakich roślinności. Następnego dnia odleżane skrzynki już wyglądały tak:
 

fot. Alicja Nader

 Dzisiaj już wygląda to nieco lepiej, zieleniej… no na bogato. Zioła się porozrastały, rozwinęły się pięknie pachną i jestem pewna, że tylko czekają na to by dodać je do ugotowanych, upieczonych potraw. W kolejnych postach będę opisywała zasiane zioła i warzywa. W tym roku udało mi się pozyskać między innymi bazylię, cząber, koper a także rzodkiewkę, rukolę czy paprykę.

Tak dziś wyglądają moje farmerskie podboje:


fot. Alicja Nader

fot. Alicja Nader


fot. Alicja Nader
fot. Alicja Nader



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz